wtorek, 19 czerwca 2012

Historia część 2 ;P

Heej,
gif do historii:



- Nie wiem, pewnie Louis to zostawił. Ej, co dziś robicie?
- Hmm... Mieliśmy w planach wieczór gier, ale jeśli chcesz to...
- Niee, ja tak tylko pytam. A Zayn? Pokazał się już mamie w nowej fryzurze? Znając ją to pewnie jej to wisi...
- Nie wiem, nie widziałem się z nim jeszcze.
Hazza wziął w ręce róże od Lou.
- Skoro mają tu leżeć, to niech leżą, ale tylko, kiedy już będą należały do najśliczniejszej dziewczyny pod słońcem.
Uśmiechnął się szczerze. Przez ułamek sekundy myślałam, że mówi o mnie, ale... przecież on ma dziewczynę.
Pomimo tego, że wiedziałam, że nie moje kwiaty zostaną wręczone Mary, one nagle znalazły się w moich rękach.
- Nie mogłem na to pozwolić. Nie mogły powędrować do niej. Przecież wiem, że są Twoje. Nie umiesz kłamać.
Westchnęłam głęboko i opadałam na sofę.
- Skąd one są? Co się tu w ogóle stało?! - Hazza zaczął tracić cierpliwość. - Dobra, wszystko opowiesz mi jutro, prześpij się dziś u nas. Takie party. - zaczął się śmiać.
Czułam, że są pijani. Wiedziałam to. Ale Harry się nawdychał ich oddechów i też jest trochę zakręcony, Liam na 100% nie pił. Lou na pewno. Nie miałam odwagi zapytać, czy Zayn też. Pewnie wygadałabym mamie.
Zasnęłam. Gdy tylko się obudziłam, do apartamentu wpadł Zayn.
- Widok z prawej, widok z lewej, przód, tył... Co sądzicie o fryzurze? Aha, tak w ogóle to cześć Vic. Mama chciała się z Tobą widzieć. Hej, Harry.
- Cześć.
Wychodząc przytuliłam się do mojego braciaka i pobiegłam w stronę domu. Wchodząc nie patrzałam na nic, tylko szukałam mamy. Chciałam jak najszybciej wrócić do Hazzy i Zayna.
- Maaamo! Już jestem! Co chciałaś?
- Jestem w salonie!
- Idę, czekaj!
Podeszłam do mamy. Siedziała na kanapie. Na fotel nawet nie spojrzałam. A powinnam.
- Louis przyszedł, ma sprawę do Ciebie. Zostawię Was samych.
Mama wyszła, a ja czułam się okropnie, jakbym stała właśnie przed sądem i wiedziała, że zostanę skazana na dożywocie.
- Hej, wiem, że ta akcja, którą odwaliłem wczoraj była... no wiesz, głupia. Ale byliśmy po imprezie... po kilku drinkach no i wiesz... Przepraszam.
- Uff... A ja już myślałam, że koniec naszej przyjaźni... Tak się cieszę!
- Okeeej, mam nadzieję, że powiedziałaś to w dobrym sensie... - Lou uśmiechnął się uwodzicielsko. - Hej, ja i chłopaki idziemy jutro na bal. Idziesz z nami? Na pewno się ucieszą.
- Hmm... No nie wiem. Przemyślę to.
Poszłam na spacer z Louisem, potrzebowałam świeżego powietrza. Tyle się ostatnio działo, że dostałam migreny. Wstąpiliśmy jeszcze na kawę do Starbucksa i pomknęliśmy do ich apartamentu. 
- Ej, Lou, wiesz co? Pójdę z Wami. O ile nie macie zamiaru znowu być pijani i znowu wyznawać mi miłości poprzez karteczkę - uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie, nie, postaramy się być poważni - parsknął śmiechem. - No dobra, wiem, przecież my nie umiemy być normalni. Powiem tak - po prostu będziemy tacy, jak za czasów X-factora. Aha, i nie będziemy gwiazdorzyć.
- Noo, to chyba mnie przekonałeś. Dobra idę.
- Heeej, czy to nie Zayn z Perrie?
- Przecież oni zerwali! A nawet jeśli, uważam, że Perrie byłaby dobrą bratową. 
- Hahaaa! Perrie?! Nie słyszałaś o całej aferze z nią i Zaynem?!
- Niee, o co chodzi? - zmartwiłam się chyba po raz pierwszy tak mocno.

Podobało się?
Torii ♥
Ps. 3 komentarze, pamiętacie?? :)

4 komentarze:

3 komentarze = następna historia (kontynuacja). Tylko bez reklamy!