piątek, 23 listopada 2012

Story #16 + ważne info

***perspektywa Victorii***
Kiedy ciemność zapadła mi przed oczami byłam całkowicie zdezorientowana. Z jednej strony nie widziałam nic. Z drugiej zaś przed oczami latała mi jakaś postać. Nagle coś rozbłysło. Z przerażenia przymrużyłam oczy. Usłyszałam głosy chłopaków, krzyczących 'O boże, ona się rusza!' i 'Weźcie coś zróbcie!'. Były pełne przerażenia. Chciałam wstać, ale nie mogłam. Nagle głosy z zewnątrz ucichły a światło zgasło. Usłyszałam jednak głos w swojej głowie.
- Wiem, że na tamtym świecie masz jeszcze niedokończone sprawy. Dlatego daję Ci jeszcze trochę czasu, żeby to naprawić. Walcz o niego!
Wtedy zaczęłam się krztusić. To chyba była krew... ALE KRZTUSIĆ?! Ja nie żyłam! Przecież to było niemożliwe, ja już nie musiałam oddychać! Spróbowałam podnieść rękę. Udało się! Jednak nie przestawałam wypluwać z siebie ton krwi, a to mogło się skończyć moim wykrwawieniem i (drugą już dzisiaj) śmiercią.
Poczułam, jak ktoś łapie moje pogruchotane ciało i mocno ciągnie je do góry. Bolało. BARDZO bolało. Ale wytrzymałam.
Szarpnięcie.
Uderzenie w tylną część klatki piersiowej.
Kolejne szarpnięcie.
I już. Przestałam wypluwać z siebie wnętrzności i mniej połamaną, lewą ręką przetarłam jedno z oczu. Usłyszałam bicia ich serc. Przyspieszone, na tyle głośne, żebym je usłyszała.
Ktoś wcisnął mi w rękę chusteczkę. Powąchałam ją. To Niall mi ją dał. Pachniała nim. Przetarłam oczy i zobaczyłam nieprawdopodobną ilość krwi nie tyle na chusteczce co na mnie samej. Tyle tej substancji widziałam tylko w serialach o szpitalach, więc naprawdę się przestraszyłam. Wreszcie spojrzałam na chłopców. Raz, dwa, trzy, cztery... A gdzie Harreh?! Nie przyszedł...? Ewidentnie słyszałam jego głos wśród zaniepokojonych mną postaci...

***perspektywa Nialla***
Ona żyje! Postanowiłem traktować ją jakby nic się nie stało, żeby się nie martwiła i nie denerwowała. Ale chłopcy jednak nie chcieli ze mną współpracować. Siedziała tam. Na środku ulicy, w kałuży krwi, wlepiając we mnie te swoje piekielnie cudowne, zielonobrązowe oczy. Takie, jak Zayn miał kiedyś. Tylko jej takie zostały.
Nawet cała pogruchotana, po krwotoku... Jest śliczna.
Co ja mówię!
Ona ma chłopaka (ewentualnie miała, bo została go w brutalny sposób pozbawiona), którego kocha, a on kocha ją. I będą mieli słodkie, małe Victorie i małych Haroldów. W przyszłości, oczywiście. Ale mnie na pewno nie zechce.

***perspektywa Victorii***
Zastanawiałam się jeszcze, zatapiając się w JEGO cudownych, niebieskich oczach, o co chodziło. Temu czemuś co do mnie przemawiało. Mam o niego walczyć. O Harry'ego? Nawet przy mnie nie został. O Lou, żeby się na mnie nie gniewał?? Nie, raczej nie.
Niall, spuść ze mnie ten Twój wzrok, bo nie...
O kuźde.

***perspektywa Louiego***
Postanowiłem, jako najstarszy z nas, pomóc jej wstać. Podałem jej rękę, a ona swoją zniekształconą dłonią chwyciła ją. Pociągnąłem Vic do góry i przekazałem Niallerowi. Wiedziałem, że pewnie chce coś jej powiedzieć. Wziąłem ze sobą Zayna i Liama i bez słowa odszedłem.

***perspektywa Victorii***
Czy cały czas żyłam w błędzie? Nadal kochałam Nialla, a Harry był tylko moim zauroczeniem?? Kiedy Nialler mnie trzymał, żebym nie upadła na moich krzywych nogach, czułam, że mogę wszystko. Przytuliłam go, a było to dla mnie nie lada wysiłkiem i bólem. On objął moją twarz i delikatnie, ale stanowczo mnie pocałował. ON. NAPRAWDĘ. MNIE. POCAŁOWAŁ. Mimo mojej krwi na twarzy i ubraniach... Odpływałam. Ale ból w kościach słabnął. Oderwałam się (choć niechętnie) od Horana i spojrzałam na moje ciało. Byłam poskładana! (dop. aut.: Wiem, że dziwnie to brzmi, ale nie miałam czasu na poprawki, bardzo się spieszyłam z tym rozdziałem) Nawet moje ubranie nie pachniało już gumą opon samochodu ani mieszanką krwi i mojej własnej śliny. Miałam na sobie zupełnie nowy strój, więc teraz bez przeszkód go przytuliłam i (tym razem ja) pocałowałam.
- Vic... - zaczął niepewnie. - A co z Harry'm?
- Ja... Ja naprawdę nie mam już siły na walczenie o niego... A ty... - mówiłam niepewnie i z przerwami, słabo jeszcze łapiąc dech. - Czy chcesz ze mną być? Bo dosta...
Przerwałam. Coś jakby poraziło mój mózg. Nie mogłam wypowiedzieć tego, co chciałam. Spróbowałam z tym, co zawsze chciałam mu powiedzieć, a jeśli jednak mogę mówić, nic raczej na tym nie stracę - już raz umarłam, nie ma nic gorszego.
- Niall, kocham Cię.
Zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam, czy naprawdę to powiedziałam czy to tylko moje myśli. Chyba jednak słowo się rzekło, bo po długim milczeniu z jego strony otrzymałam odpowiedź:
- Ja Cię też, Vic.
Na przypieczętowanie tych słów bardzo mocno mnie pocałował. Namiętnie, ale nie boleśnie. O nie, znowu to samo uczucie. Odpłynęłam. Ale nie przez pocałunek. Dokończyłam moją sprawę. I teraz muszę odejść.

***perspektywa Nialla***
Pocałowałem ją. I wyznałem jej to, co zawsze chciałem jej powiedzieć. Ale to ONA zaczęła. I w jednej chwili: Puf! i jej nie ma. Zniknęła. Usłyszałem jeszcze tylko jej głos, jakby z mojej głębi.
- To musiało się stać, kochanie. Bóg dał mi jeszcze trochę czasu żebym Ci to powiedziała. A jeśli już to się stało... Musiałam odejść. I zrób coś dla mnie. W przyszłości na pewno będę Twoim aniołem stróżem. Dlatego będę widzieć co robisz. W każdą rocznicę mojej śmierci przynoś na mój grób jedną, czerwoną różę. Ale nigdy jej stamtąd nie zabieraj. NIGDY. Do zobaczenia kiedyś, mój głodny Horanku. Znajdź miłość i żyj szczęśliwie!
Wtedy ją zobaczyłem. Stała przede mną w białej sukience, ale była odwrócona do mnie plecami. Szła. Szła tą ulicą, gdzieś do jej końca.
Gdzieś, gdzie ludzki wzrok nie sięga.
Szła do nieba.


Tak więc, kochane bracia i siostry, wiecie już, dlaczego co roku chodzę na mój grób i czekam na jedną, czerwoną różę. To róża pełna miłości.
Od miłości.
Dla miłości.
Mój ukochany nadal nie otrząsnął się z tej straty, więc muszę do niego pójść. Dziś w nocy mnie nie będzie. Pójdę do niego i wszystko mu wyjaśnię.
Ale ale!
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego w moim liście piszę czasami 'perspektywa Nialla, Zayna, Louiego, Liama, Harry'ego'? Otóż, pozwoliłam sobie zerknąć do ich pamiętników (to nie jest tylko dla dziewczyn, nie myślcie sobie) i przeczytałam, co pisali o różnych zdarzeniach. Wpisałam kilka z nich tutaj, żebyście popatrzeli na to wszystko też okiem chłopców.
Gdy wrócę, proszę Was tylko o oszczędzenie sobie komentarzu typu 'przykro mi' albo 'urocza historia'. Udajcie, że to wszystko, co Wam opowiedziałam, nie miało miejsca. Wiem, że jako Anioły nie umiecie tego zapomnieć, ale chociaż udawajcie.
Będę jutro rano, około 10:30.
Uspokójcie Beth, pewnie się martwi.

Wasza kochana Anielica,
Vic xx

------------------------------------------------------------------
Ah, to już koniec :C Tyle z Wami przeszłam... Przepraszam za to opóźnienie, ale mój charmonogram nie tyle szkolny co sercowy był tak napięty, że głowa mała :O
Ważne info jest takie, że od teraz dodaję notki na stronie www.you-have-to-squeeze-into-your-jeans.blogspot.com. Zapraszam moich czytelników na tamto opowiadanie. WAŻNE!! Wszystkie usterki związane z wyglądem bloga zgłaszajcie mi na maila :)
Więc, arrivederci, moi kochani! :**
Torii xx

piątek, 16 listopada 2012

Story #15 + info

***perspektywa Vic***
Szłam w nocy, czarną asfaltówką, w błękitnej koszuli nocnej, niewidoczna dla nikogo. Ale sama widząca wszystko i wszystkich. Ich zatroskane twarze. Dlatego odeszłam. Wiedziałam, że teraz rozpocznę swoje nowe życie. Ale nagle... nagle zrobiło mi się czarno przed oczami. Zupełnie czarno. Po chwili poczułam uderzenie z ogromną siłą. Coś mnie potrąciło! Ale ja nie żyję. Czyli... czyli to ja na coś spadłam.

***perspektywa Nialla***
Trudno uwierzyć, że jakieś 2 godziny temu śpiewałem z nią Live While We're Young w jej pokoju. A teraz ona nie żyje. Jakaś cząstka mnie wciąż wierzy, że ona zaraz wstanie, oczyści się z krwi i z uśmiechem krzyknie 'Prima Aprilis!'. Ale szkoda, że ta właśnie cząstka umarła razem z nią.

***perspektywa Louiego***
O. Mój. Boże. Moja przyjaciółka. Właśnie patrzę na jej szczątki. To, co po niej pozostało. Gdybym mógł cofnąć czas... Gdybym mógł sprawić, żeby się na mnie nie gniewała... Bo kocham ją jak młodszą siostrę, a nie zdążyłem jej tego powiedzieć. I chyba czymś ją zraniłem, bo przez jakiś czas mnie unikała, widziałem to. Teraz jednak wiem, że gdybym jeszcze raz mógł ją przytulić, naprawiłbym wszystko. Wszystko.

***perspektywa Harry'ego***
Staliśmy tam, jak jakieś posągi i wpatrywaliśmy się w zmasakrowane ciało młodej dziewczyny. Kochałem ją. Tak bardzo ją kochałem. A ona to wszystko zniszczyła. Gdybym tylko wiedział, zdążył... Moje rozmyślania przerwało czyjeś kasłanie. Szybko wyjąłem telefon i zacząłem świecić naokoło, po twarzach chłopaków. Ale to żaden z nich. Z przerażeniem w oczach i bardzo powoli przesuwałem światło na martwą dziewczynę leżącą przed nami...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

A co, potrzymam Was w niepewności ;3

Info jest takie: następny rozdział będzie długi, więc poczekacie na niego do poniedziałku (wytrzymacie, co? :3). ROZDZIAŁ 16 BĘDZIE ROZDZIAŁEM OSTATNIM ;c

Torii ♥ xx

wtorek, 13 listopada 2012

Story #14

- Nie poinformowano Cię, że ze względu na malejącą popularność One Direction jesteś zmuszona rozstać się z Harry'm?! Oh, no to już wiesz.
- Ale.. - stałam przed nią z otwartymi ustami. - Nawet jeśli, to co ty tu robisz?!
- Moja popularność wzrasta. Więc to ja zacznę spotykać się z Twoim chłopakiem. Oj, przepraszam. BYŁYM chłopakiem. - odpowiedziała bezczelnie i wcisnęła się do środka.
Nie no nie wierzę. NIE WIERZĘ. Nie wierzę, że ta pińdzia-mińdzia wcisnęła się ze swoimi 4454327659535289 centymetrowymi szpilami, pofarbowanymi kłakami, wytapetowaną gębą i skórą z goryla w mój związek!
Stałam tak w przedpokoju, w tym samym miejscu co wcześniej. Stałam. Bo nic więcej nie mogłam zrobić. Zamurowało mnie. To wszystko działo się tak szybko...
Nawet nie wiem kiedy, po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie pojedyncze, ale takie... takie... Podwójne. Każda z nich miała swoją parę, swój odpowiednik płynący po drugim moim policzku.
Stałam i płakałam. Słyszałam tylko jak przez mgłę wrzaski chłopaków, głównie Harry'ego, że ma 'odwalić się z ich życia' i 'zostawić mnie w spokoju'. Raz usłyszałam też, jak loczuś krzyczy, że mnie kocha. Ale nawet na to nie zareagowałam. Wzięłam kurtkę i wyszłam z domu. Na zmianę biegłam, truchtałam i szłam. Tak w kółko. Nie wiem kiedy zauważyłam, że wychodzę z Londynu. Minęłam tabliczkę i rzuciłam się biegiem przed siebie.

Światło, pisk, przestrach, krzyk, ból, ciemność.

Nic nie słyszałam, tuż po tym, jak zauważyłam tylko światła.

***perspektywa Harry'ego***
Tuż po tym, jak ta lafirynda wcisnęła się do naszego domu, a ja krzyczałem na nią jak głupi, usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Zauważyłem, że Vic już tam nie było. Chwyciłem kurtkę, wyszedłem z domu i zwiedziłem chyba wszystkie miejsca, w które udawała się zazwyczaj. Nic. Nigdzie jej nie było. Zacząłem obdzwaniać policję, znajomych, nawet reporterów. Kiedy wykręcałem numer do straży pożarnej, zadzwonił do mnie numer prywatny.
~ Halo?
~ pan Styles? Jeśli tak, proszę natychmiast przyjechać na wschodni kraniec Londynu.
Po chwili słyszałem już tylko pikanie w słuchawce. Rzuciłem się przed siebie w panicznym biegu.

***perspektywa Zayna***
Dostałem wiadomość od Harry'ego. Wszyscy wbiegliśmy do samochodu i łamiąc chyba wszystkie zakazy, pędziliśmy Londyńskimi ulicami. Stanęliśmy w korku. Szybko zaparkowałem samochód i wysiadłem. Reszta poszła w moje ślady i po chwili biegliśmy po chodnikach jak jacyś powaleni. W ciągu 15 minut znaleźliśmy się na końcu wielkiego miasta. Niestety na złym. Zadzwoniłem do loczka.
~ Co się stało z Victorią?!
~ Gdzie jesteście? 
~ Na Road Avenue. 
~ 2 minuty w lewo.
Po czym się rozłączył. Odetchnąłem głęboko i pobiegłem w kierunku, w którym Harry poradził mi biec.
Truchtałem tak jakąś minutkę, słysząc dyszenie chłopaków z tyłu. W oddali zobaczyłem Harolda, na pierwszy rzut oka było widać, że jest smutny.

***perspektywa Harry'ego***
Moja dziewczyna. Możliwe, że moja była dziewczyna. Stałem nad jej zwłokami tak zmasakrowanymi przez motor, że nie przypominały już ludzkiego ciała, tylko poszarpany stek dany buldogowi. Stałem i po prostu płakałem. Płakałem nad jej ciałem i nad bladymi rękoma upstrzonymi krwią. Może to i dobrze, że zginęła w takich okolicznościach. Nie musiała męczyć się śmiercią naturalną. Ale ona była taka młoda...

***perspektywa... Victorii***
Ciemność. Długo ciemność. A potem... Moje własne ciało! Ou. O ile można było to jeszcze nazwać ciałem. Stałam, w zwiewnej błękitnej koszuli nocnej na środku ulicy i patrzyłam, jak Harry i Zayn płaczą. A przede wszystkim jak Niall wylewa potoki łez. Ja też płakałam. Miałam więcej nie bić się z Lou o marchewki, z Harry'm o lokówkę, z Zaynem o lusterka, z Niallerem o jedzenie ani z Liamem o filmy Disney'a... Postanowiłam odejść. Nie mogłam dłużej na to patrzeć. Po prostu odeszłam, gdzie mnie nogi poniosły.

--------------------------------------------
Spodziewaliście się tego? xd Wiem, zatłuczecie mnie za uśmiercenie Vic, ale taki los. :)

Jeszcze 2 albo 3 rozdziały i koniec. Ale będzie się w nich działo xd

Wasza wiecznie spóźnialska i zapominalska,
Torii <3

wtorek, 9 października 2012

Story #13

Hej,
kolejna część. Przepraszam, że długo nie było - szkoła -,-

- Ahahahah, no bo, ahahahahahah, to nie... Ahahahahah!
- To nie co?! Nie rozumiem facetów.
- To nie było o Tobie...
- Aha... ŻE CO?!
- Słuchaj. Nasza stylistka, pomocnica Paula, czasami się na nas wścieka, że we wszystkich gazetach piszą o tym, że imprezowaliśmy... - podrapał się niezręcznie po głowie. - Przepraszam, że tak wyszło...
- Niee. To ja przepraszam. - teraz zrobiło mi się głupio, więc strzeliłam buraka. - Nie powinnam was osądzać...
- Oj, chodź już... - uśmiechnął się, a ja go przytuliłam.
- Wiesz co?
- Hmm?
- Cieszę się, że jesteś moim przyjacielem. - powiedziałam, po czym wtuliłam się w jego tors jeszcze bardziej. Po chwili poczułam na mojej bluzeczce jego łzy. - Ty płaczesz?!
- N-nie - powiedział, szybko wycierając policzki rękawem.
- No weź, mi możesz powiedzieć...
- Nie teraz. - szybko uciął temat, więc wiedziałam, że nie chce o tym rozmawiać.
- Ok. To może pogramy sobie na gitarze? - uśmiechnęłam się, wstałam i podałam mu rękę. Złapał ją, podciągnął się i już po chwili wyciągał moją gitarę z futerału. Zagrał mi Up All Night, a ja trochę podśpiewywałam, ale na tyle cicho, żeby mnie nie słyszał.
Potem była moja kolej. Zagrałam mu coś, co uwielbiam grać na gitarze, mimo że było niemiłosiernie trudne - Live While We're Young. Udało mi się ją zagrać CAŁĄ, bez przerywania, więc po skończonej piosence Niall zaczął głośno bić mi brawo. Zarumieniłam się, powiedziałam cichutko 'dziękuję', po cym powiedziałam, że trzeba wracać do chłopaków.
- No, a przy okazji coś zjeść. Strasznie zgłodniałem.
Wybuchłam śmiechem. Mój kochany głodny przyjaciel... Jak tu go nie kochać lubić?! Zaraz, zaraz. Serce, znowu maczałeś palce w mojej wypowiedzi!
No dobra, czas się przyznać. Przed Haroldem podobał mi się Horanek, ale wiedziałam, że nie jestem w jego typie... A ktoś mądry powiedział kiedyś, że jak się kogoś kochało, to zawsze będzie się coś do niego czuć. Moje zauroczenie Niallem trochę osłabło, dlatego możemy się przyjaźnić.
Schodząc na dół natknęliśmy się na lokersa, który rozgniewany wchodził do pokoju. Widząc nas bąknął tylko 'cześć' i trzasnął drzwiami. Spojrzałam na Nialla zdziwionym wzrokiem, ale on miał ta samą minę co ja, więc nawet nie pytałam. Zeszłam na dół i zobaczyłam Lou, którego wyściskałam i przeprosiłam za moje zachowanie. Potem mój wzrok napotkał zdenerwowanego Liama, który rozmawiał z kimś i zawzięcie coś tłumaczył.
- Nie... Nie! Odwal się, rozumiesz? - Wow, takich słów z ust Daddy'ego bym się nie spodziewała... - A co ma do tego Sam?! Ona nic nie wiedziała!... Cicho bądź! Po prostu... Nie przerywaj mi!... Odejdź z naszego życia!
- A co tatuś taki wściekły? - zapytałam Lou.
- Na razie lepiej, żebyś nie wiedziała.

***godzinę później***

Ktoś zadzwonił w połowie Ringu. Nie no, ręce i nogi mu powyrywam, pomyślałam. Albo jej.
Poszłam do drzwi i otworzyłam. Przede mną stała... Caroline Flack!
- O, to ty jesteś kolejną dziewczyną Harry'ego, tak?
- Tak, to ja. Czego tu chcesz? - zapytałam przez zęby.
- Oh, nie wiesz? Naprawdę?! Nie poinformowali Cię, że...


Hahahahah,
potrzymam Was w niepewności :3
Torii <3

Ps. 5 komentarzy - następny! Im szybciej skończymy tego bloga, tym szybciej zacznę tego nowego, a będzie się w nim działo... <33

poniedziałek, 10 września 2012

Story #12

Hej,
kolejna część. Będzie 20 rozdziałów a potem będzie nowa historia :)

Przebrałam się w to i poczłapałam do chłopaków, którzy siedzieli na kanapie i oglądali jakiś dziwny teleturniej po francusku.Wyruszyłam do sklepu, bo Niall zaczął narzekać, że ,,po raz kolejny w tym domu nie ma nic do jedzenia" mimo pełnej lodówki. Hazz od razu zgłosił się na ochotnika, żeby pójść ze mną. W momencie, gdy wychodziliśmy usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Przyspieszyłam kroku, pociągnęłam Harolda za rękę i trzasnęłam drzwiami. Kiedy już wyszliśmy poza pole widzenia z okna zwolniłam i czekałam na masę pytań od loczka, bo wiedziałam, że nadejdą.
- Co się stało? Nawet nie dałaś mi się przy... Aaa... Przepraszam kochanie - przytulił mnie słodko.
- Nic nie szkodzi. Po prostu nie mam zamiaru dzisiaj widzieć pana Marchewki i jego pasków. I to ja przepraszam. Powinnam sama wyjść, przecież mogłeś jeszcze chcieć coś wziąć.
- Nie, akurat nic nie chciałem wziąć. Tylko, że wiesz... LouLou jest bardzo... no wiesz... trudno Ci będzie go unikać cały dzień, może nawet i noc też.
- Pomożesz mi? Naprawdę nie chcę mieć z nim nic wspólnego, przynajmniej dzisiaj.
- Dla Ciebie wszystko - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. - A jak już będziemy w sklepie, to kupimy owsiankę w proszku i będziemy ją jedli na sucho.
- Co?!
- No mówię, że kupimy...
- Słyszałam, wariacie - uśmiechnęłam się i szturchnęłam go łokciem. - Ale co ma na celu jedzenie jej na sucho?!
- Dwa słowa, Vic. ODPAŁY TIME!
Po takich słowach trudno było nie wybuchnąć śmiechem, więc pozwoliłam sobie na delikatne parsknięcie, które przerodziło się w głęboki śmiech. Ludzie patrzyli nam nie jak na wariatkę, bo śmiałam się tak chyba przez 15 minut. Pierwszą minutę z ,,odpały tajmu" a resztę sama nie wiem z czego. Dlatego sama też uważałam się za idiotkę, bo kto normalny śmieje się 15 minut praktycznie z niczego? Chyba nikt :)
Doszliśmy z Harrym do sklepu, kupiliśmy Horanowi 5 bułek, 20 parówek, 3 paczki pop cornu, 6 paczek chipsów i 4 pepsi. Chyba mu wystarczy, co? :D Oczywiście, kupiliśmy też 15 paczek owsianki w proszku... Oj, będą odpały jak nic! A przynajmniej tak myśleliśmy :)
Miałam naprawdę lepszy humor po zakupach z lokersem, on to potrafi człowieka rozweselić. Przyszliśmy do domu a tam... Lou śpi na brzuchu na Niallerze, a ten zaś z głową na tyłku Liama i nogami na plecach Zayna słodko chrapie. Zayn na podłodze na brzuszku, a Daddy... Nie wiedziałam, że potrafi się tak wyginać! Już chcieliśmy ich obudzić, ale na stole zauważyliśmy karteczkę.

,,Poobiednia drzemka. Nie budzić mimo naszych dziwnych pozycji :)"

Postanowiliśmy pójść do mnie do pokoju i obejrzeć jakiś film na laptopie, ale wchodząc po schodach Hazz wszedł na porozsypywane klocki lego i spadł ze schodów. Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, czym obudziłam chłopaków.
- C-c-co? Które z nich weszło w pułapkę? - zaspany Niall jest jeszcze słodszy niż zwykle.
Między napadami śmiechu zdążyłam wykrztusić:
- Hahahahahahahahahaaaaaarryhahahahahahahahahahahahahahhah! O wy niedobrzy! Pułapki na nas zastawiać? I to jeszcze w postaci klocków lego?! Powinniście się wstydzić! - dodałam z udawaną powagą gdy już trochę się uspokoiłam.
- Pseplasamy pse paniom... - powiedział Lou udając dziecko.
Już miałam coś powiedzieć, ale w moim sercu zapaliła się czerwona lampka.
- Hola, hola! To on zranił Cię na oczach całego świata! Nie odzywaj się do niego!
Kocham Cię serce, za to, że mi o tym przypomniałeś.
Odwróciłam się na pięcie, podniosłam Harolda jedną ręką i poszłam na górę, zamykając za sobą drzwi. Po chwili ktoś zapukał i nim zdążyłam coś powiedzieć do mojego pokoju wszedł Nialler.
- Hej, Vic, kochana, coś się stało?
- No bo... bo ja już sama nie wiem... Chodź, wyjdziemy na balkon i pogadamy.
Wyszliśmy, usiedliśmy na krzesłach, a ja wzięłam gitarę i zaczęłam ją stroić.
- No to jak? Dowiem się?
- Dobra, nie będę się cackać. Przeczytałam wasz wywiad, okej? Przeczytałam każde słowo, o tym, jaka to ja jestem dziecinna, jaka nadopiekuńcza. Wszystko przeczytałam, wszystko! Rozumiesz już? - nerwowo wróciłam do strojenia instrumentu.
Niall przez chwilę analizował moje słowa, a potem zaczął się śmiać.
- No co? Co w tym takiego śmiesznego?! Powiedz, pośmieję się z Tobą!

Przepraszam, że w takim momencie :)
Torii <3

I rozdział dziwnej książki mojego autorstwa :)

Hej,
I rozdział mojej książki - jeszcze będzie poprawiona na pewno :)

Rozdział I
Claudia i Katherina

W pewnym domu żyło ośmioro uczniów: Claudia, Katherina, Ashley, Laura, Daniel, James, David (Dave) i Chris wraz ze strasznym lokajem, panem Swant i okropną dyrektorką, panną Lover. Oznaczało to, że zawsze, nieważne co by się działo, są zdani tylko na siebie. Na pomoc od strony nauczycieli też nie mogli liczyć - pan Marsone, pan Bastone oraz panna Clarke mieli jakąś obsesję na punkcie tajemnic i cały czas mamrotali coś pod nosem.
Od panny Clarke można było nieraz usłyszeć coś typu ,,jeśli nikt nie dowie się o tym wszystkim to dzięki całej mocy, którą im odbierzemy, uda nam się osiągnąć cel". Nikt nic z tego nie rozumiał, ale też nikomu to nie przeszkadzało. Każdy próbował rozszyfrować każde słowo wypowiedziane przez nauczycieli, dyryktorkę czy lokaja.
Wszystko się jakoś łączyło. Wystarczyło więc odgadnąć jedno słowo, jeden zwrot i wszystko ułożyłoby się w logiczną całość.
Tak myślała Claudia, jak również i Daniel. Oboje dobrze wiedzieli, że to, dlaczego nauczyciele nigdy nie pozwolili im wejść do niektórych pokoi to jakiś znak. Wierzyli, że słowa, które wypowiadają mają coś ze sobą wspólnego i doprowadzą ich do jakieś zagadki, jakiegoś złotego środka. Te myśli nie dawały spokoju Claudii, lecz nie Danielowi. On wiedział, o co chodzi...
Pewnego razu przerażona dziwnymi dźwiękami dziewczyna podeszła do panny Lover
i spytała ,,Skąd bierze się ten nieustanny hałas?"
  • Nie wiem, dziecko, nie zawracaj mi głowy. Wydaje mi się, że to tylko szczury, ale nie obiecuję Ci tego.
To powiedziawszy wypędziła dziewczynę ze swojego gabinetu.
Bohaterka pobiegła do pokoju. Po drodze natknęła się na drzwi, których wcześniej nie widziała – wielkie, rozłożyste, ale bez klamki. Weszła do pokoju, spojrzała na łózko i zauważyła... Klamkę. Tak, klamkę. Pojawiła się nagle na jej łóżku i równie szybko odleciała. Zaciekawiona Claudia zaczęła ją gonić. Gnała tak przez korytarz, nie zważając na to, że jest na boso i że depcze po zbitym przez piłkę Davida żyrandolu. Przez szpary w oknie wpadało silne światło pełni księżyca. Delikatny cień młodej dziewczyny widniał na podłodze jakoś tak... lekko. Podeszła do drzwi, przy których ,,magiczna klamka" przystanęła. Wzięła trzy głębokie wdechy i za jej pomocą otworzyła stare, skrzypiące drzwi. Stanęła jak wryta w ziemię. Ujrzała tam coś, a raczej kogoś, kogo znała. Tym kimś był Daniel.
Claudia spróbowała dowiedzieć się, co robi tutaj o północy.
  • Co ty tu robisz? I to jeszcze tak późno?!
  • Zawsze wiedziałem, że to ty pierwsza odkryjesz nasz sekret.
  • Nasz?! - odpowiedziała Claudia głosem, który brzmiał jak piorun burzy.
  • Widać czas na wyjaśnienia. Widzisz, nie trafiłaś do tego internatu przez przypadek. To jest specjalny internat dla... magów.
  • Cóż... - Claudia była strasznie zdezorientowana. - Nie wiem, co o tym myśleć. Chociaż to wiele wyjaśnia. Ostatnio kiedy wiał wiatr to ja podskoczyłam i... poleciałam 4 metry do przodu.
  • Niesamowite! Dobra, na razie to jest nieważne. Jestem tu, bo tylko w noc nauczyciele nie pilnują stanza segreta i mogę spokojnie rozwijać moc.
  • Moment, santa-co?? I do tego nauczyciele nic nie wiedzą?! Już nic nie rozumiem.
  • STANZA SEGRETA – ukryte pomieszczenie. Chodzi o to, że oni wiedzą o tym, że jesteśmy magami, ale nie chcą nam o tym powiedzieć. A ja dowiedziałem się przez przypadek. Znalazłem starą gazetę, w której pisało ,,Syn wielkiego władcy Ceryzeusza III jest magiem!" A tym synem był mój dziadek, z czego wynika, że ja też jestem magiem. Chodź, poćwiczymy.
Zeszli na dół po schodach. Claudię bardzo zdziwiło to, że w pokoju mogły być schody. Ściany pokryte były grzybami, ociakały czymś, czego Claudia nawet nie potrafiła poznać, więc postawiła na teorię, iż to ,,coś" nie zostało jeszcze odkryte przez naukę. Na podłodze leżał ,,deskopodobny" materiał, który budził strach nawet w Danielu. Miejsce to nie było za bardzo oświetlone, widniała tam tylko jedna pochodnia. W kilku słowach mówiąc, stanza segreta to najstraszniejsze miejsce w całym Domu Concordii. Tutaj jednak magowie mogli spokojnie ćwiczyć.
Claudia i Daniel zaczęli próbę. Na początku chłopak nauczył swoją koleżankę paru sztuczek z powietrzem, ale potem sama radziła sobie świetnie. Bawili się, a raczej ciężko pracowali, aż do trzeciej nad ranem.
  • Claudia! - krzyknął spątanicznie Daniel - Tylko pamiętaj, nikomu o tym nie mów! I postaraj się obudzić się rano na czas.
      - Dobrze. A kiedy zamierzasz powiedzieć reszcie?
      - Niedługo. Wtedy, kiedy ty całkowicie opanujesz magię powietrza, bo być może któreś z nich będzie też magiem naszego żywiołu.
To powiedziawszy wyszedł, jakby nigdy nic się nie stało. Claudia długo później o
tym wszystkim myślała i próbowała sobie wytłumaczyć, jak to możliwe, że przez tyle czasu nie słyszała tego, co Daniel robił w ,,ukrytym pomieszczeniu". Ale gorszy dla niej był fakt, że o niczym nie wiedzą nauczyciele. Albo przynajmniej nie wiedzą wszystkiego.
Rano Claudia i Daniel nawet na siebie nie spojrzeli, bo myśleli, że ktoś zacznie coś
podejrzewać. Nikt nie zwróciłby na to uwagi, ale oboje postanowili zachować ostrożność. Po śniadaniu wyszli do szkoły inną drogą, by móc umówić się na następną naukę nie narażając się, że ktoś ich podsłucha. Nie mogli być jednak do końca pewni, ponieważ tą drogą często do szkoły chodziła Katherina, a raczej Kate. Nie lubiła, gdy wszyscy rozmawiali, więc wybierała samotną wędrówkę.
Katherina to dziewczyna bardzo wygadana, jednak (jak już wcześniej wspomniałam) nie lubiąca słuchania rozmów, w których nie uczestniczy. Ma długie, brązowe włosy i choć nie jest blondynką zachowuje się jakby nią była. Bardzo spontaniczna brunetka o oczach niebiesko-zielonych czasami zaskakuje swoimimi inteligentnymi pomysłami i znajomością historii Rzymu.
  • Co wy tu robicie? - spytała Kate. - Czemu nie idziecie z innymi? Jesteście na
    randce?
Claudia i Daniel spojrzeli na siebie i wybuchli głośnym śmiechem. Dziewczyna
zaczęła się tłumaczyć Katherinie.
  • Co?! My na randce?! Nie, my po prostu... - tu przerwała, bo poczuła na sobie
    zimny wzrok Daniela. - My po prostu chcieliśmy odpocząć od ludzi.
  • Aha... Czyli jednak randka.
  • A Ty nie jesteś z Chrisem? - Claudia próbowała zmienić temat.
  • Nie odchodź od tematu, Claud! Od jak dawna jesteście parą?
  • Czekaj. Daniel, na słowo.
Odeszli od dziewczyny, ale i tak czuli jak Kate patrzy na nich ze
zniecierpliwieniem.
  • No i co teraz? - zapytała z ironią Claudia
  • Ale o co ci chodzi? - spokojnie odpowiedział Daniel
  • O to, że Katherina nie da nam spokoju! Może by jej powiedzieć o tym
    wszystkim?
  • Nie! To znaczy, jeszcze nie. Jeszcze nie jesteś gotowa.
  • Nigdy nie będę! Nie jestem na tyle dobra, musiałabym to wiedzieć szybciej!
  • No dobrze, ale tylko ona będzie wiedzieć, dobrze?
  • W porządku, ale później innym też powiesz, tak?
  • Tak, obiecuję.
    Podeszli do Kate i niezręcznym głosem Claudia powiedziała:
  • Musimy porozmawiać.
Katherina przerażona postanowiła nic nie mówić i wysłuchać, co kolega
i koleżanka mają jej do powiedzenia. Nie wiedziała co myśleć. Jej głowę wypełniało
tylko jedno pytanie – co chcą jej powiedzieć i dlaczego mówią to z takim strachem?
Odtrąciła złe myśli i wsłuchała się w słowa Claudii.
  • My... ten, no... Daniel, możesz zacząć? Proszę Cię.
  • To trzeba mówić prosto z mostu! Kate, skup się. Już? Słuchasz uważnie? No
    więc tak. Nie trafiłaś do tego internatu przypadkiem. To jest specjalny internat
    dla magów. Tutaj POWINNAŚ uczyć się magii, ale nauczyciele wiedzą, że jeśli uda
    nam się ćwiczyć to zostaniemy magami to zawładniemy nad ich losem
    i z resztą nad wszystkim. Poza tym nauczyciele mają jakąś tajemnicę, której
    nikomu nie chcą zdradzić.
  • I jeszcze jedno – przerwała Danielowi Claudia. - nikomu nie możesz o tym
    powiedzieć! Nauczyciele tylko czychają, żeby przypadkiem żadne z nas nie
    dowiedziało się o jego powołaniu. A jeśli się dowiedzą, to... to będzie źle. Nawet Chris nie może wiedzieć.
  • Cóż... ten... no... wow.
  • Odebrało Ci mowę, co? - powiedziała żartobliwie Claudia. - Nie martw się, ja też
    tak miałam.
  • W ogóle dobrze, że się dowiedziałam. Pytanie – czy tylko wy, ja i nauczyciele
    wiemy o tym?
  • Tak, więc siedź cicho. - syknął Daniel. - Chyba, że to będzie niewykonalne, wtedy
    postaraj się z nami skontaktować i jakoś wybrniemy z tej sprawy.
  • N-nno dobrze. Tylko, że trochę... nie zrozumiałam.
  • Wyjaśnimy resztę po szkole. - rzekła Claudia stanowczym tonem. - No już!
    Bo spóźnimy się na lekcje!
  • Hej! Stójcie. - zatrzymał dziewczęta Daniel. - Nie ustaliliśmy godziny, o której
    dziś wchodzimy
  • O pierwszej. O północy byłoby zbyt ryzykownie. Tylko się nie spóźnijcie! - krzyknęła Claudia poganiając kolegę i koleżankę.
Daniel szybko dogonił Claudię, ale Katie tylko syknęła:
  • Spróbuj tylko komuś powiedzieć.
  • Kochanie, nie denerwuj się, nauczyciele nie będą aż tak źli. - Chris zaśmiał się szyderczo i poszedł w stronę szkoły.


    Przepraszam za te dziwne kropki, ale mi się zamiast myślników wstawiają -,-

    Torii <3

I'm Niall, Louis, Zayn, Harry and Liam. Problem?

Hey,
story zaraz będzie, a teraz dla zabicia czasu Torii jako:

Niall Horan:

Louis Tomlinson:

Zayn Malik:

Harry Styles:

Liam Payne:

Wiem, wiem, taka se brzydula... ;c Ale kolekcjonowałam ciuchy związane z chłopcami i nie mogłam wytrzymać, żeby Wam pokazać, co wyszukałam :)
Torii <3





piątek, 31 sierpnia 2012

Nagłówek i wygląd :)

Hej,
podoba Wam się wygląd i nagłówek? Mnie baaardzo :) Zaprojektowany by: Czerwona.wisnia. Dziękuję bardzo :)

Scenariusz będzie w niedzielę, albo poniedziałek :D
Torii <3

czwartek, 23 sierpnia 2012

Mój dziwny sen :D

Hej,
opiszę Wam mój sen jako opowiadanie :D

Byłam taka podekscytowana! Wysłałam chłopakom z 1D filmik, na którym śpiewam. W odpowiedzi dostałam zaproszenie od nich na kawę. Oczywiście zgodziłam się bez wahania. Wchodząc do kawiarenki wpadłam na jakiegoś blondyna. Podniosłam wzrok i zobaczyłam... Nialla! On gdy już mnie rozpoznał, od razu mnie przytulił. Powiedziałam, żeby zajął z chłopakami jakiś stolik, bo widziałam, że stoją w drzwiach i piszą z kimś. Spytałam też, gdzie jest Harry.
- Kupuje sobie kawę, ale wiedz, że nie jest taki sympatyczny jak my...
Poszłam w stronę kolejki i od razu poprosiłam Stylesa o autograf.
- Ehh... Znowu się zaczyna...
- Ale to ja, Vic! Miałam się z Wami tu spotkać.
- Taa... To Nialler chciał Cię zaprosić, ja uważam, że wcale nie masz talentu.
Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam płakać.
- Wiesz co? Niall miał rację! Dupek z Ciebie, wiesz? I szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie, co mówisz, bo nigdy nie liczę się ze zdaniem chamskich ludzi!
Harremu chyba zaimponowała moja pewność siebie, bo zamiast przejąć się obelgami wyjął mi delikatnie z ręki kartkę i długopis, dał autograf, uśmiechnął się, wyciągnął rękę i powiedział:
- Cześć, jestem Harry Styles. To z tobą mieliśmy się tu spotkać?


Krótki, no nie? A śnił mi się 3 godziny :O Wiem, bo później się obudziłam i paczałam na zegarek :)

Torii <3

Ps. Jutro postaram się dodać kolejny, kontynuację głównej historii :)

środa, 22 sierpnia 2012

Wróciłaaaaam :D

Hej,
opowiadanie na powrót :)

Rano wstałam chyba o 6, więc leżałam tylko i słuchałam, kto wstaje. Niestety, czekałam chyba 4 godziny, więc sama wstałam i zeszłam do kuchni zrobić chłopcom śniadanie. Mama poszła do sklepu, zostawiła mi liścik. Ciekawe, jak to jest, że jej nie słyszałam? Nie udało mi się bezgłośnie przygotować jajecznicy dla chłopaków, bo po pięciu minutach Harry zszedł na palcach na dół, zakradł się do mnie i przytulił od tyłu. Odepchnęłam jego ręce. Był strasznie zdezorientowany.
- Hej, Vic, coś nie tak?
- Nie, wszystko ok.
- Czemu mnie odsunęłaś?
- Nie wiem.
- Robisz jajecznicę?
- Tak.
- Mogę pomóc?
- Nie.
Postanowiłam zostać przy krótkich odpowiedziach. Hazza nie jest taki głupi, żeby nie zauważyć, że coś jest nie tak.
Po prostu odszedł i usiadł na sofie, czekając, aż wybuchnę i opowiem mu, co się stało i czemu jestem zła. Ja wróciłam do jajecznicy i ze łzami w oczach przygotowywałam śniadanie dalej.

***Harry***

Siedziałem tak w salonie i czekałem. Nie tyle na Victorię, co na mój rozum. Czekałem, aż coś wykombinuję. Zrozumiem, co mogło ją wkurzyć. Niestety, nic. Żadnego olśnienia. Żadnych wskazówek. Kątem oka zauważyłem, że Vic płacze. I jedyną rzeczą, jaka przyszła mi do głowy, to podejść do niej i mocno ją przytulić, mimo że nie będzie tego chciała. Tak też zrobiłem. Tym razem jednak mnie nie odepchnęła, tylko obróciła się do mnie i też mnie przytuliła.
- Przepraszam... - udało jej się wycedzić przez łzy.
- Nie, to ja przepraszam. Nie wiem, za co, ale przepraszam. Kocham Cię, dobrze o tym wiesz, i nie cierpię, kiedy jesteś smutna albo zła.
- A... - wciąż chlipała. - A... chcesz się dowiedzieć, co się stało?
- Tak, jeśli to nie problem.
- Chodzi o... chodzi o ten wywiad... - puściła mnie i oparła się o blat kuchenny. - Przeczytałam, co Lou powiedział o mnie...
- Szlag, wiedziałem, że się dowiesz... Mówiłem mu, żeby nie mówił nic, żeby wywołać sensację, ale on nic... To teraz nawet jeśli wiem, o co chodzi, przepraszam. Za to, że nie przyszedłem wczoraj, za to, że dzisiaj nie skumałem, o co chodzi i za to, że mam takiego durnego kumpla.

***Victoria***

- Spokojnie, kochanie, to nie Twoje wina... Wiesz co?
- Hmm?
- Kocham Cię. - delikatnie go pocałowałam i zajęłam się jajecznicą, już prawie przypaloną.
- To ja może zrobię kanapki. - Hazza uśmiechnął się szczerze.
Szturchnęłam go w ramię.
- Weź, jeszcze jej nie spaliłam. Poza tym, lepiej rozłóż talerze, bo znając głód Niallera rano to będzie tu za...
- Hej kochani!
- ...zero sekund. Cześć, Niall.
- Hej stary. Oni jeszcze śpią?
- Taaa... Wiecie, że rano jak poczuję śniadanie zawsze wstaję. - uśmiechnął się.
Zrobiłam jajecznicę do końca, zaparzyłam sobie i Harremu zieloną herbatę, chłopakom nalałam jabłkowego soku, a Louisowi, mimo że na to nie zasłużył, marchewkowego. Kiedy wszystko było już gotowe na dół zeszli Zayn z Liamem.
- Cześć mała! Jak się spało?
- Szczerze? - popatrzyłam na Harrego. - Nie pytaj.
- Okeeeej, nie wnikam.
- Hej Liam. - uśmiechnęłam się na widok Liama, w piżamce w pingwiny i z rozczochraną fryzurą.
- Przepraszam, że nie wyglądam za dobrze, ale byłem tak głodny, że nawet nie zwróciłem uwagi na moją ,,słiiiiitaśną" piżamkę...
- Nie ma problemu, ja jestem w piżamce z panda, więc spoko. - uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.
- Taaa... A ja się czuję dziwnie, bo chyba tylko jako jedyny spałem dziś w koszulce i bokserkach... - Harry objął mnie ramieniem, bo siedział koło mnie.

Podobał się? Niedługo dodam jeszcze :)
Torii <3

EDIT: Megi, przepraszam, już poprawiłam :)

niedziela, 29 lipca 2012

Przepraszam, brak weny ;cc

Hej,
przepraszam, że Was zaniedbałam - ostatnio mam wenę tylko na książkę a na scenariusze nie. Chcecie I rozdział tej książki? Chociaż ciekawa robi się dopiero w VI...
Torii ♥

czwartek, 19 lipca 2012

Zrobicie to dla mnie? ;cc

Hej,
dobijecie do 1000 odwiedzin? Bo ostatnio nie mam motywacji... ;c i 5 komentarzy ma być pod tym długim. Jeszcze tylko dwa :)
Torii ♥

Dłuuuuuuuuugi :D

Hej,
to co nasmarowałam na obozie:

Przybiegłam do Harrego, a ten stał tam, gdzie wcześniej i grzecznie na mnie czekał.
- Harry... Co Ci jest?
- A nic, zamyśliłem się... - zaczął się bujać z palców na pięty.
- To może się odmyśl, bo mamy mało czasu!
Harry pocałował mnie, złapał za rękę i już mieliśmy wychodzić, ale ja zatrzymałam się gwałtownie.
- Ejejejejejej, a mama?
- Przepraszam, zapomniałem o niej, skupiłem się na Tobie... - znowu mnie pocałował.
- Nic nie szkodzi. Chodźmy po nią.
Pobiegliśmy na górę, zabraliśmy mamę i pojechaliśmy na lotnisko.
- Lou i El dojadą bezpośrednio tam. - powiedział, łapiąc mnie za rękę.
Czułam, jak moja mama promienieje. Zawsze chciała, żebym była z Harrym. Uważała, że jest moim ideałem. Tu się nie myliła.
- Harry, słonko, wiem, że to może głupio zabrzmi, ale boję się...
- ...latać samolotem? - Hazza zrozumiał mnie bez słów. - Spokojnie, mogę Cię trzymać za rękę. - nadal był skupiony na drodze, ale wiedząc, że na niego patrzę, uśmiechnął się.
Właśnie dojechaliśmy na lotnisko. Zanim otworzyłam drzwi, już zdążył otworzyć je za mnie. Wysiadłam, pomogłam mamie i przyglądałam się, jak umięśniony Harry męczy się z moją ogromną walizką.
- Pomóc Ci, kotku? - rzuciłam po chwili.
- Nie, dziękuję. - uśmiechnął się. - Twoja obecność dodaje mi sił.
Po chwili uporał się już ze wszystkimi walizkami i pędem nasza trójka udała się do terminalu. Byliśmy prawie spóźnieni. Lou z El już na nas czekali. Przecież to my mieliśmy bilety. Zanim wsiedliśmy do samolotu, ścisnęłam Harrego za rękę i wyszeptałam:
- Boję się...
- Nie mart się, będę trzymał Cię za rękę - uśmiechnął się.
- Mam nadzieję. - wbiłam mu łokieć pod żebra i poszliśmy do samolotu.
Podczas lotu ja i El nieustannie śmiałyśmy się przez chłopaków. Ja szczerze mówiąc ,,zapomniałam" o moim lęku przed lataniem i dobrze czułam się przez cały lot. Przy lądowaniu Hazza powiedział triumfalnie:
- A nie mówiłem?
Podeszliśmy do lądowania i zapięliśmy pasy. Samolot wylądował szybko i sprawnie. Wysiedliśmy z niego i dojechaliśmy do naszego domku. Rozpakowaliśmy walizki, zjedliśmy obiad, zostawiliśmy mamę w ,,mani sprzątania" i polecieliśmy szukać chłopaków. Znaleźliśmy ich w pobliskim hotelu. Zabraliśmy ich do naszego domku, Zayn przywitał się z mamą... Taki sobie zwyczajny dzień zwyczajnego powrotu do zwyczajnego ojczystego kraju :). Nie no, żartuję. Przecież powrót do domu nie może być zwyczajny. Szczerze mówiąc, jarałam się jak ksiądz nowym ministrantem. Herbata, budki telefoniczne, London Eye, flaga brytyjska i ten akcent... Aż chce się żyć! A przynajmniej chciało... Mogłam zostać w Stanach, naprawdę. Podczas jednego wyjazdu serce łamało mi po kolei 7 osób. Każdy po troszku.
O ósmej rano następnego dnia byliśmy już ,,na chodzie". Musieliśmy się przygotować do koncertów 1D, więc po godzinie byliśmy już w biurze. Mama załatwiła papierkową robotę, a chłopcy podpisali się pod regulaminem imprez masowych. Oczywiście ja, jako dziewczyna i siostra członków zespołu, też musiałam się tam podpisać. Pognaliśmy do wyznaczonego miejsca i montowaliśmy scenę i nagłośnienie na pierwszy koncert w trasie One Direction. Chłopacy uznali, że jestem najbardziej ogarnięta ze wszystkich i zajęłam się kontrolą postępów w pracy. Zayn i Harry harowali za dwóch, czasami tylko zatrzymywali się, żeby mnie przytulić albo sprawdzić rozpiskę z zadaniami. Naprawdę wtedy mi zaimponowali. Niall co chwilę robił sobie ,,przerwę na lunch", Liam starał się pomóc, ale nie wychodziło mu to najlepiej, a Lou cały czas pracował z El nad sprzętem. Zdziwiłam się, że Liam nie przyjechał z Danielle. Oni naprawdę są świetną parą. Słyszałam, że tata Dan jest bardzo chory, ale to tylko plotki.
Po zamontowaniu sceny i częściowo sprzętu udaliśmy się na angielską herbatkę. Oczywiście chłopcy musieli rozdać po drodze kilka autografów, nawet ja dałam jeden!
- Hej to ty jesteś Victoria, ta wiesz, siostra Zayna?
- Tak, to ja.
- Mogę autograf?
Ucieszyłam się, ale udawałam, że to dla mnie normalka. Szczerze, naprawdę się zdziwiłam. Ręka mi drżałam bałam się, że długopis wypadnie mi z ręki... Świetne i jednocześnie straszne uczucie.
Po tradycyjnej herbatce pojechaliśmy na wywiady: chłopcy do TeenStar, a ja do BRAVO. Musieliśmy się rozdzielić, bo BRAVO ma siedzibę w Londynie, a TeenStar w Birmingham. Nie minęły 2 godziny i dostałam SMSa od Zayna:
,,Hej mała! Dojechaliśmy właśnie do siedziby TeenStar. Zaraz zaczynamy wywiad. Buziaczki!"
Znając Zayna, pewnie napisał to Hazza. Zayn nie jest taki... po prostu czuję, że to Harry.
Wywiadu udzieliłam jako siostra Zayna i dziewczyna Harrego. Opowiadałam o aferze z Zaynem i Perrie, o moim początku związku z Hazzą i o moim życiu z tą piątką wariatów. Było cudownie! Wspominałam miłe chwile z mojego życia. Po ciężkim dniu znużona położyłam się spać.
Nazajutrz przeczytałam nagłówek w BRAVO: ,,Victoria Malik: Wszystko zaczęło się od zerwania Lou i El". Ucieszyłam się - przecież byłam na okładce londyńskiej gazety! Później przeczytałam wywiad chłopaków i wtedy pierwsza osoba złamała mi serce.
Powoli i z radością zaczęłam czytać wygłupy chłopaków i żarty o trasach koncertowych. Wreszcie coś mnie poruszyło.
,,- Co sądzicie o Victorii?
- Jest w porządku, ale jak dla mnie trochę za bardzo opiekuńcza..."
Kilka słów i złamane serce na dobre kilka dni. A najbardziej zabolało to, kto to powiedział. Ktoś, komu zwierzałam się ze wszystkiego. Ktoś, kogo dziewczyna była moją przyjaciółką. Lou. Usiadłam na zimnym i mokrym od deszczu betonie przed kioskiem i ze łzami w oczach czytałam dalszą część wywiadu.
,,- Zawsze, kiedy wracamy do domu pijani, ona denerwuje się na nas, jakbyśmy co najmniej obrabowali bank!"
Rzuciłam gazetą i wpadłam w histerię. Wstałam i pognałam w płaczu do domu. Nie podniosłam nawet gazety. Nich moknie tam i rozpada się na kawałki jak moje serce. Dobiegłam do domu, wleciałam po schodach na górę do mojego pokoju i rzuciłam się na łózko. Płakałam godzinami. Nikt mnie jeszcze tak nie zranił, nie upokorzył. Nikt i nigdy. Wzięłam MP3 i postanowiłam oddać się muzyce. Coma. Los, cebula i krokodyle łzy. Zawsze lubiłam polską muzykę, mimo, że nic nie rozumiałam. Ale ten tekst dziwnie dałam radę przetłumaczyć. Wybuchłam jeszcze większym płaczem. Krokodyle łzy lały mi się po policzkach, a moje usta przybrały kolor intensywnej czerwieni przez to, że cały czas je gryzłam. Poduszka już zamokła od słonych łez wsiąkniętych w poszewkę. Miś był cały gorący od mojego przytulania, a moje oczy zapuchnięte od żałosnego łkania i wybuchania głośnym płaczem. Miałam nadzieję, że teraz, kiedy naprawdę go potrzebowałam, Harry zjawi się tu i porządnie mnie przytuli. Nie stało się jednak nic a nic z tego, co sobie wyobrażałam. Nic. Kompletnie nic. Bo Hazza wrócił dopiero po północy i od razu się położył. Mieliśmy sypialnie koło siebie, więc mógł chociaż na chwilę do mnie podejść, ale wmawiałam sobie, że po prostu był męczony. Wiedziałam jednak, że to nieprawda.

Torii ♥

niedziela, 1 lipca 2012

Nie wiem ;C

Hej,
nwm, czy się dziś wyrobię i dodam story, ale jak bd na obozie to bd pisać w zeszycie i jak wrócę, to dodam taką długą historię :)
Torii ♥

piątek, 29 czerwca 2012

Kolejne dla Megi ;**

Hej,
to będzie specjalnie dla Megi ;**

Zeszłam na dół i od razu krzyknęłam do mamy:
- Mamo, mamo! Jedziemy z chłopakami do Europy na trasę! - skakałam z radości. - Będziemy mogli się zatrzymać u nas w domu jak będziemy w UK?
Mama złapała mnie za barki i automatycznie zahamowała moje szalone skoki.
- Oczywiście córciu. Masz klucze. Jedź, bo spóźnicie się na lot! - mama uśmiechnęła się. - Aha, jeszcze jedno. Pod żadnym pozorem nie dawaj kluczy Zaynowi! Wiesz, jaki on jest roztrzepany... - zaczęła się śmiać.
- Spokojnie, przypilnuję ją. - Hazza uśmiechnął się i objął mnie ramieniem (jak słodko! Tak za tym tęskniłam!) - Będę się nią opiekował i jeśli pani chce mogę pilnować, żeby codziennie do pani dzwoniła. - uśmiechnął się pokojowo.
- Nie, nie trzeba. Jesteście nastolatkami, musicie się wyszaleć.
- Dobrze mamo, ale i tak będziemy dzwonili z Zaynem na zmianę. - nie mogłam znieść myśli, że mama zostanie sama i zasmuciłam się.
- Słonko, co się stało? - Harry przytulił mnie mocniej. - Wiesz, zapomniałem o jednej rzeczy. Mam jeszcze jeden bilet od Zayna. Zanim pokłócił się z Perrie, miał on być dla niej, ale skoro nie są już parą, to może wzięlibyśmy Twoją mamę z nami? - uśmiechnął się słodko, po czym dał mi bardzo romantycznego buziaczka w policzek (ah, ten Hazza! :D).
- Oh tak! Mamo, chcesz jechać?
- Oczywiście! Już stęskniłam się za London Eye i flagą brytyjską!
- No, to pakujemy manatki i w drogę! - powiedziałam radośnie.
Po 10 minutach już byłam spakowana. Z resztą, dużo nie musiałam pakować - pierwszy koncert miał być w UK, a tam w naszym domu mam większość moich ciuchów i kosmetyków. Przebrałam się jeszcze w czarną, zwykłą bluzeczkę i modną, kwiecistą spódniczkę.
- Wow, pięknie wyglądasz, kotku. - Harry pocałował mnie delikatnie. - mam nadzieję, że usiądziesz koło mnie w samolocie. - uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Oczywiście, słonko. - pocałowałam go szybko. - Hej, poczekaj tu chwilę, dobra?
- Gdzie idziesz? - Hazza był widocznie zdezorientowany.
- Do El! - krzyknęłam przez ramie, wychodząc.
Pognałam do domu Ellie i zdyszana wbiegłam do jej pokoju.
- Sukienkę dostałam od Lou a nie od Harrego. Przepraszam, że skłamałam, ale myślałam, że to zniszczy wasz związek... - nie mogłam dłużej tego kryć.
- Ooo. - to nie było takie zwykłe ,,o", tylko takie, jakby się dowiedziała, że za trafioną 3 w totka dostaje 10 złotych. Powiedziałaby ,,o". - Ale... tak po przyjacielsku? - spytała z drżeniem w głosie.
- Jak najbardziej. - potwierdziłam. - Po prostu on jest moim najlepszym przyjacielem i ty o tym wiesz. Po prostu... byłam zła na Zayna, że nie powiedział mi o ,,narkotykowej aferze z Perrie" i...
- Aha! Mam cię! Więc Zayn pokłócił się z Perrie o narkotyki?! - zdziwiła się.
- Poproś Lou, żeby opowiedział Ci wszystko w samolocie. - przytuliłam ją. - No... To ja będę się zmywać. Hazza na mnie czeka... Pa! - rzuciłam przez ramie zupełnie tak, jak odpowiedziałam Harremu.

czwartek, 28 czerwca 2012

story 3

Okazało się,że zasnęłam w ramionach u Liama. Kiedy się obudziłam, byłam już w domu, a nad mną stali chłopcy. Zdziwiłam się, ale byłam też wzruszona!!! (chlip,chlip)
- Co wy tu robicie???? - Zapytałam
- Czekamy, aż się obudzisz!!!- Powiedzieli jednocześnie
- O..k...! Coś jeszcze????
- Tak - powiedział, Zayn - mamy dla ciebie propozycje!!
- Jaką??? - Myślałam czy mam się bać czy też nie!
- Będziesz naszą Menadżerką??? - Zapytał Liam
- A to nie kawał????
- Jak możesz????? - Harry był zdruzgotany
- Więc... po dłuższym zastanowieniu, które trwało 3 sekundy odpowiadam.......Tak zostanę waszą Menadżerką!!!!!- Oznajmiłam
- Super!!! - Wykrzyknęli, a potem mnie przytulili, że aż zabrakło mi tchu!!!
- Chłopaki ona się nie rusza!!! - wykrzyknął Zayn
- Nina!! Nina!!!! - zaczęli się drzeć!!!
Wreszcie wzięłam oddech!!
- Co się stało????- byli jeszcze mocno wstrząśnięci
- Wczoraj jak wyszłam z domu to śniła mi się Mama i nie dokończyła zdania: " Pamiętaj gdy tylko…."
A dzisiaj  jak zasłabłam, to mama dokończyła!! ....Pomyśl o mnie zaśnij, a ja ci pomogę!!!
 - Spoko!!- Wyjąkał Liam
- A mogę się ubrać???
- jasne!!!- Powiedzieli i wyszli!!
Ubrałam się i zeszłam na dół, a tam śniadanie było już naszykowane i.....chłopcy, którzy powiedzieli
- Dziś jesteśmy do twoich usług!!!
- Taak!!! To dla was najgorszy dzień w życiu!!!- UŚMIECHNĘŁAM  SIĘ I USIADŁAM DO ŚNIADANIA!!!

Sorry, że tak krótko, ale zrozumcie mnie mało mam czasu!!

Taka se wena + dodatkowy na zapas, bo wyjeżdżam ;C

Hej,
historyjka, bo wena:

Czekałam chyba całą noc, aż w końcu, nad ranem dostałam SMS'a od Harrego:
,,My kładziemy się już spać, ale Tobie po prostu dzień dobry, nieprawdaż? :) A co do tego balu - menadżer powiedział, że możemy na bal wrócić ;** Miłego dnia, kotku!"
Od razu odpisałam:
,,Dobranoc, kochanie ;** Śpij słodko, a mój dzień dzięki wiadomości od Ciebie będzie na pewno udany :)"
Byłam tak szczęśliwa, że mogłabym skakać ze szczęścia. Pobiegłam do Ellie. Była w domu, jeszcze w piżamie. No tak, przecież przybiegłam do niej o szóstej, więc się nie dziwię.
- Hej El! - krzyknęłam od progu. - Zabieram Cię na wielką kawę i wszystko Ci opowiem. - pociągnęłam chyba jeszcze zaspaną i zdezorientowaną Eleonore za rękę na górę, żeby się przebrała. Gdy odzyskała świadomość natychmiast zareagowała.
- Hejejejejej, zwolnij! Przecież dopiero szósta rano! A poza tym - co takiego się stało?
- Harry do mnie napisał dzisiaj i... Wracają do Ameryki na ten bal, na który miałyśmy z nimi iść! - skakałam z podniecenia i piszczałam z radości.
Oczy El nagle zabłyszczały nieziemsko. Już wiem, czemu Lou był (a tak naprawdę jest, bo się pogodzili i do siebie wrócili) z nią. Nawet o szóstej rano jest nieziemsko śliczna. Spojrzała się na mnie i powoli zaczęła się uśmiechać. Po chwili skakałyśmy i piszczałyśmy już we dwójkę.
- Ej, a Perrie wie? - Ellie zapytała, gdy tylko opanowałyśmy się choć trochę.
Zrobiłam minę typu ,,źle zrobiłaś, że spytałaś", ale ona chyba jej nie zrozumiała. Postanowiłam powiedzieć jej wszystko prosto z mostu.
- Nie, ona nie wie. I od Ciebie nie ma się tego dowiedzieć, dobrze? Bo wiesz, zadzwoń dziś wieczorem do Lou, poproś Zayna do telefonu i powiedz, że kazałam Ci spytać się jego, o co chodzi z Perrie.
- Ahaa... - El chyba zrozumiała, że dalsza rozmowa na jej temat sprawi, że wybuchnę i ona będzie musiała zbierać mnie ze ścian. - Okeeej, czy tylko ja nie jestem w temacie?
- Nie no, spoko, ja się dowiedziałam, że wyjeżdżają do Europy przedwczoraj wieczorem...
- Aaa... Czyli nie jestem jedyna... Lou też powiedział mi dopiero wczoraj... Ej, a co zamierzasz założyć na bal?
- Dostałam sukienkę od... - urwałam, bo wiedziałam, że jak powiem, że od Lou to zniszczę nie tylko naszą przyjaźń, ale także ich związek. - ...od Harrego. A ty?
- Ehh... Ja jeszcze nic nie mam... 
- To na zakupy!
- Poczekaj, zrobię nam kawę u mnie, bo kawiarnie i centra handlowe są jeszcze zamknięte. - Ellie uśmiechnęła się radośnie. - Usiądź w salonie. Zaraz przyjdę.
- Niee, to ja zaraz przyjdę. Zapomniałam czegoś z domu.
Wyszłam i pobiegłam do mnie. Telefon! To właśnie jego nie wzięłam. Rzuciłam się do pokoju, trącając donicę w kwiatem i całkowicie ją tłukąc. Nie obchodziło mnie to jednak w ogóle, pędziłam tylko po telefon. Gdy tylko dostałam go w swoje ręce, zaczęłam czytać SMS'y od Hazzy. W ciągu 10 minut przysłał ich aż 34! Każdy sprowadzał się do jednego - on naprawdę mnie kocha. Przytuliłam telefon (co było bardzo dziwne O_o) i rozpłakałam się jak dziecko. Usiadłam na łóżku i wyłam. Dosłownie, wyłam. Po jakimś czasie do mojego pokoju zapukała El.
- Hej, wszystko w porządku?
- Tak, jeśli za Tobą stoi Harry i przyszedł mnie odwiedzić.
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu to, o co prosiłam, właśnie się stało - za Ellie stał Harry z jedną, nienaturalnie czerwoną różą.
- Wróciłem. Nie mogłem Cię opuścić. - usiadł koło mnie na łóżku, objął mnie ramieniem i delikatnie pocałował
Moja łzy nie przestawały cieknąć.
- Chłopacy potrzebują Cię na koncertach! Przecież ich nie zostawisz!
- Dlatego Ty pojedziesz ze mną.
Zamurowało mnie. Moje oczy wbite były w podłogę, ale mogłam kątem oka zauważyć, że El się uśmiecha. Zauważyłam też, że chwilę później Ellie obróciła się i pocałowała kogoś. Spojrzałam na postać. Louis. Uśmiechnęłam się do niego przez łzy i powiedziałam do Harrego:
- Żadnych długich imprez, na których tak dużo pijecie?
- Zero.
- Żadnych potajemnych romansów?
- Nigdy.
- Żadnych... kurde, skończyły mi się pytania. No dobra, pojadę, ale pod warunkiem, że Ellie pojedzie z nami.
Lou odezwał się niezwłocznie.
- Oczywiście, właśnie po nią tu przyleciałem.
Wzięłam różę od Harrego, spojrzałam mu w oczy i pocałowałam. To był najlepszy pocałunek w moim życiu. Po rozłące na niecałe 2 dni jego usta smakowały jeszcze lepiej, jeszcze milej, jeszcze bardziej Nim.
- Widzisz, niepotrzebnie wziąłeś moją poduszkę. - uśmiechnęłam się do niego. 

2 część bd dłuższa, bo na zapas. Jadę w poniedziałek na obóz... ;D Dziś jeszcze chyba jeden dodam, ale nie obiecuję. Ten dłuuuuuuuuuugaśny będzie w niedzielę albo sobotę :D A jak się wyrobię, to jutro też bd.

Jeśli po powrocie z obozu zobaczę pod ostatnią historią min. 10 komentarzy, to dodam kolejną dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugaśną ;D
Torii ♥

Hejejejej, story ,,trochę zapożyczona" od koleżanki ;D

Hej,
kontynuacja. Część na podstawie imagina koleżanki. Dziękuję Ci ;**

Po lekcjach wróciłam do domu, oczywiście nie odstępując Harrego na krok. Cały czas trzymaliśmy się za ręce i śmialiśmy radośnie. W domu zrobiłam nam kanapki (haha, bardzo romantycznie ;D) i usiedliśmy na sofie. Hazza powiedział mi coś, czego nigdy nie chciałam usłyszeć. A zabolało, jakbym dostała 12 noży w serce.
- Wiesz... Nie powinienem mówić Ci tego dopiero teraz, ale... Wyjeżdżamy z chłopakami na koncert do Europy no i wiesz... Nie będzie nas 3 miesiące.
- Ale... jak to? - powiedziałam bardziej rozczarowana niż smutna. - przecież jak wrócicie to będą już wakacje! A co z odebraniem świadectw?
- Nasze mamy odbiorą nasze świadectwa. No, a Twoja odbierze Zayna.
- Czemu on mi nic nie powiedział? - teraz czułam smutek.
- Nie wiem, może się bał... - Hazza przyciągnął mnie do siebie. - Ale pamiętaj, ja zawsze będę Cię kochał. - pocałował mnie.
- Kiedy jedziecie?
- Już jutro. - w jego głosie było słychać smutek. - Nie martw się, będę dzwonił kiedy tylko będę miał czas. - powiedział, nie wypuszczając mnie z ramion.
Zasnęłam tak, przytulona do Hazzy, zupełnie nie przejmując się przechodzącą w naszej okolicy mamą.
Rano poczułam na swojej szyi ciepłe pocałunki. Otworzyłam powoli oczy i widziałam uśmiechniętego Harrego.
- Dzień dobry piękna – złożył na moich ustach delikatny pocałunek
Uśmiechnęłam się słodko. Zatopiłam się w Jego oczach. Wróciłam po chwili do rzeczywistości. Oboje musieliśmy wstać, aby Harry zdążył na swój lot.
Podniosłam się z łóżka i szybkim krokiem udałam się do kuchni. Po chwili wróciłam z tacą do pokoju. Oparłam się o futrynę drzwi i obserwowałam co robi mój ukochany. Widziałam, jak przytula moją poduszkę, a następnie kładzie ją na jednej z walizek. Zaśmiałam się cicho.
- Harry, kochanie.. Co ty wyprawiasz ?
- Pomyślałem - zarumienił się - Że jeśli będę miał przy sobie tą poduszkę, to może nie będę tak bardzo za Tobą tęsknił? A Twój zapach będzie mi ciągle Cię przypominał.
Uznałam to za najsłodszą rzecz, jaką można sobie wyobrazić. Oboje zjedliśmy śniadanie i przygotowaliśmy się do podróży na lotnisko. Kiedy wyszliśmy przed dom on nagle mnie przytulił. Pocałował mnie delikatnie i uśmiechnął ze łzami w oczach. Dopiero teraz do nas dotarło, że rozstajemy się na kilka miesięcy. Zaczęłam płakać, nie mogłam wyobrazić sobie życia bez niego. Teraz będą musiały mi wystarczyć krótkie rozmowy przez telefon. Nie mogłam znieść myśli, że nie będę widywała Jego uśmiechniętej twarzy każdego ranka. Będzie brakowało mi jego pocałunków.
Harry ciągle mnie obejmował.
- To tylko kilka miesięcy, kochanie. Będę dzwonił kiedy tylko będę mógł. – uśmiechnął się delikatnie.
Przytulał mnie bardzo mocno. Łzy wylewałam w Jego koszulę. Ktoś odciągnął Go ode mnie i wołał, że już czas iść. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie. Harry przeszedł przez bramki bezpieczeństwa. Spojrzałam na niego, a on pokazał mi na migi ,,Kocham Cię".
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Podniosłam z ziemi swoją torebkę i powolnym krokiem poszłam w stronę wyjścia. Słyszałam dźwięk swojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Harry.
Odebrałam telefon martwiąc się, że czegoś zapomniał.
- Już tęsknię. – usłyszałam.
Zaśmiałam się cicho. Odwróciłam się i zobaczyłaś jak na Ciebie patrzy.
- Kocham Cię Harry. – powiedziałam do słuchawki.
W odpowiedzi usłyszałam słodkie „ Ja Ciebie bardziej", po czym przyglądałam się ze łzami w oczach, jak moja miłość oddala się, wsiada do samolotu i odlatuje z naszego kontynentu. Przypomniało mi się coś ważnego. Wysłałam mu SMS'a:

- A co z balem? ;C

Przepraszam, że takie smutne... ;C Po prostu ostatnio mam wiele problemów sercowych... :(
Torii ♥

środa, 27 czerwca 2012

wtorek, 26 czerwca 2012

Story -2


Po 2 godzinach przeprowadzki byłam wykończona. Zasnęłam na kanapie w salonie. Gdy się przebudziłam, byłam na rękach u Zayna, który akurat niósł mnie do pokoju. Udawałam, że śpię. Gdy mnie położył, udał że  wyszedł i zamknął drzwi. Otworzyłam oczy, a on na to:
-  Ładnie tak mnie oszukiwać????- Uśmiechnął się
-  Możliwe- odpowiedziałam
- A jak się czujesz???- zapytał współczującym, słodkim głosem
- W miarę dobrze, ale tęsknię za mamą!!- zaczęłam płakać!
- Ooo nie martw się – przytulił mnie – wszystko będzie dobrze
W tym momencie  do pokoju wszedł Liam
- Co tu się wyrabia - wrzeszczał
- Jest przybita, a ja nie zamierzam się tłumaczyć – krzyczał, jeszcze mocniej mnie przytulając
- Zostaw ją!!!
- Nie!! – warknęłam- Ty może i jesteś moim bratem , ale zachowujesz się jak dzieciak!!! Zayn przyszedł do mnie i porozmawiał, a ty siedziałeś w pokoju!!!! Rozumiem  ciebie też to przybiło, ale ja jestem dziewczyną i dla mnie to ważne mama była mi najbliższą osobą!!!- Rozpłakałam się i wtuliłam w Zayna- wyjdź stąd
- Przepraszam- łzy stanęły mu w oczach – Ja….ja…. nie wiedziałem co tak naprawdę czujesz!!
Po tych słowach wyszedł. Nie miałam siły nawet wstać. Siedziałam koło Zayna ze 2 godziny, później zasnęłam i obudziłam się dopiero Rano następnego dnia.
Na śniadaniu nikt się nie odzywał, tak samo , na obiedzie !!! Aż w końcu wstałam od stołu i wyszłam z domu! Widziałam , przez okno , że nikt się nie zainteresował  . Po godzinie byłam przy oceanie, siedziałam na moście i rozmyślałam co mama by mi powiedziała.
Nagle zobaczyłam …. Moją mamę !!
- Mamo co ty tu robisz??- Zapytałam z nie dowierzaniem!
- Córciu przebacz bratu , on chce clę tylko chronić!! A teraz chodź przytul się do mnie- Powiedziała Mamunia!!!
- Tęsknię za tobą!!!
- Ja za tobą też Córeczko!!Pamiętaj gdy tylko…. – nie dokończyła bo ktoś mnie obudził to był Liam
-  Nino!! Nino jak się czujesz??- Zapytał z troską
- Dobrze!! Już dobrze !! Przepraszam za wczoraj , po prostu nerwy mi puściły!!
- Nie przejmuj się !! A tak po za tym to Bardzo ciebie Kocham!!!!
- Ja ciebie też!!- Przytuliliśmy się
To tak zakończył się ten dziwno-straszno-słodki dzień
                                      Pozdrawiam Do jutra
                                  Nina!!!

Trochę tego jest ale jutro napiszę więcej( Mam nadzieję)