wtorek, 13 listopada 2012

Story #14

- Nie poinformowano Cię, że ze względu na malejącą popularność One Direction jesteś zmuszona rozstać się z Harry'm?! Oh, no to już wiesz.
- Ale.. - stałam przed nią z otwartymi ustami. - Nawet jeśli, to co ty tu robisz?!
- Moja popularność wzrasta. Więc to ja zacznę spotykać się z Twoim chłopakiem. Oj, przepraszam. BYŁYM chłopakiem. - odpowiedziała bezczelnie i wcisnęła się do środka.
Nie no nie wierzę. NIE WIERZĘ. Nie wierzę, że ta pińdzia-mińdzia wcisnęła się ze swoimi 4454327659535289 centymetrowymi szpilami, pofarbowanymi kłakami, wytapetowaną gębą i skórą z goryla w mój związek!
Stałam tak w przedpokoju, w tym samym miejscu co wcześniej. Stałam. Bo nic więcej nie mogłam zrobić. Zamurowało mnie. To wszystko działo się tak szybko...
Nawet nie wiem kiedy, po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie pojedyncze, ale takie... takie... Podwójne. Każda z nich miała swoją parę, swój odpowiednik płynący po drugim moim policzku.
Stałam i płakałam. Słyszałam tylko jak przez mgłę wrzaski chłopaków, głównie Harry'ego, że ma 'odwalić się z ich życia' i 'zostawić mnie w spokoju'. Raz usłyszałam też, jak loczuś krzyczy, że mnie kocha. Ale nawet na to nie zareagowałam. Wzięłam kurtkę i wyszłam z domu. Na zmianę biegłam, truchtałam i szłam. Tak w kółko. Nie wiem kiedy zauważyłam, że wychodzę z Londynu. Minęłam tabliczkę i rzuciłam się biegiem przed siebie.

Światło, pisk, przestrach, krzyk, ból, ciemność.

Nic nie słyszałam, tuż po tym, jak zauważyłam tylko światła.

***perspektywa Harry'ego***
Tuż po tym, jak ta lafirynda wcisnęła się do naszego domu, a ja krzyczałem na nią jak głupi, usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Zauważyłem, że Vic już tam nie było. Chwyciłem kurtkę, wyszedłem z domu i zwiedziłem chyba wszystkie miejsca, w które udawała się zazwyczaj. Nic. Nigdzie jej nie było. Zacząłem obdzwaniać policję, znajomych, nawet reporterów. Kiedy wykręcałem numer do straży pożarnej, zadzwonił do mnie numer prywatny.
~ Halo?
~ pan Styles? Jeśli tak, proszę natychmiast przyjechać na wschodni kraniec Londynu.
Po chwili słyszałem już tylko pikanie w słuchawce. Rzuciłem się przed siebie w panicznym biegu.

***perspektywa Zayna***
Dostałem wiadomość od Harry'ego. Wszyscy wbiegliśmy do samochodu i łamiąc chyba wszystkie zakazy, pędziliśmy Londyńskimi ulicami. Stanęliśmy w korku. Szybko zaparkowałem samochód i wysiadłem. Reszta poszła w moje ślady i po chwili biegliśmy po chodnikach jak jacyś powaleni. W ciągu 15 minut znaleźliśmy się na końcu wielkiego miasta. Niestety na złym. Zadzwoniłem do loczka.
~ Co się stało z Victorią?!
~ Gdzie jesteście? 
~ Na Road Avenue. 
~ 2 minuty w lewo.
Po czym się rozłączył. Odetchnąłem głęboko i pobiegłem w kierunku, w którym Harry poradził mi biec.
Truchtałem tak jakąś minutkę, słysząc dyszenie chłopaków z tyłu. W oddali zobaczyłem Harolda, na pierwszy rzut oka było widać, że jest smutny.

***perspektywa Harry'ego***
Moja dziewczyna. Możliwe, że moja była dziewczyna. Stałem nad jej zwłokami tak zmasakrowanymi przez motor, że nie przypominały już ludzkiego ciała, tylko poszarpany stek dany buldogowi. Stałem i po prostu płakałem. Płakałem nad jej ciałem i nad bladymi rękoma upstrzonymi krwią. Może to i dobrze, że zginęła w takich okolicznościach. Nie musiała męczyć się śmiercią naturalną. Ale ona była taka młoda...

***perspektywa... Victorii***
Ciemność. Długo ciemność. A potem... Moje własne ciało! Ou. O ile można było to jeszcze nazwać ciałem. Stałam, w zwiewnej błękitnej koszuli nocnej na środku ulicy i patrzyłam, jak Harry i Zayn płaczą. A przede wszystkim jak Niall wylewa potoki łez. Ja też płakałam. Miałam więcej nie bić się z Lou o marchewki, z Harry'm o lokówkę, z Zaynem o lusterka, z Niallerem o jedzenie ani z Liamem o filmy Disney'a... Postanowiłam odejść. Nie mogłam dłużej na to patrzeć. Po prostu odeszłam, gdzie mnie nogi poniosły.

--------------------------------------------
Spodziewaliście się tego? xd Wiem, zatłuczecie mnie za uśmiercenie Vic, ale taki los. :)

Jeszcze 2 albo 3 rozdziały i koniec. Ale będzie się w nich działo xd

Wasza wiecznie spóźnialska i zapominalska,
Torii <3

5 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że tak będzie!! ;p Jak mi tylko powiedziałaś, że kogoś zabijesz, to wiedziałam, że Vic. Morderco! Świetny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. super
    ale jak będziesz pisała następny, skoro Vic nie żyje??
    czekam na następny(już wiem jaki będzie następny)
    znasz mnie, a ja cb, więc wiem co czujesz

    MiAnDa22052012

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział ;) Czekam na następny ;p

    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że trochę za mało opisałaś te wydarzenia, ale potrafisz wzruszyć. Życzę weny i zapraszam do mnie only-one-love-one-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

3 komentarze = następna historia (kontynuacja). Tylko bez reklamy!